Czego NIKT Ci nie powie o prowadzeniu marki handmade…
Miało być tylko jedno mydło. Ot, ciekawość, domowe testy, kilka kostek na prezenty. A potem ktoś powiedział: „Powinnaś to sprzedawać!”. I wtedy zaczęło się na serio. Marka, sklep internetowy, opisy, zdjęcia, promocje, klientki. Z zewnątrz wyglądało pięknie – jakby wszystko działo się samo. Ale dziś, po latach prowadzenia marki handmade, mogę powiedzieć jedno: nikt nie przygotował mnie na to, jak to naprawdę wygląda. Dlatego jeśli stoisz w miejscu, w którym ja byłam na początku, chcę Ci opowiedzieć, jak to wygląda od środka. Bez cukru. Bez motywacyjnych haseł. Za to z czułością i szacunkiem do Twojej pracy i… odwagi.
Produkt to dopiero początek
Najlepsze mydło świata nie wystarczy. Nikt nie mówi, że Twój produkt to 20% sukcesu. Reszta to umiejętność opowiadania historii, sprzedaży, promocji, logistyki i bycia w 10 miejscach jednocześnie. Że czasem bardziej opłaca się napisać dobry opis produktu niż zrobić lepsze zdjęcie mydła. A najtrudniejsze wcale nie jest zrobienie idealnej kostki, tylko sprawienie, by ktoś ją kupił drugi raz.
Wszystko robisz sama – i nikt nie bije brawo
Prowadzenie marki handmade najczęściej oznacza jednoosobową orkiestrę. Sama wymyślasz produkty, testujesz receptury, projektujesz etykiety, robisz zdjęcia, piszesz posty, pakujesz paczki, aktualizujesz sklep i jeszcze znajdujesz czas na kontakt z klientkami. A potem i tak czujesz, że nie zrobiłaś „dość”. Bo internet karmi nas narracją, że trzeba więcej, lepiej, szybciej. Tylko nikt nie mówi, że już teraz wykonujesz pracę kilku osób.
Marża nie równa się wypłata
To jedno z największych zaskoczeń, które zderza marzenia z rzeczywistością. Ktoś patrzy na Twoje mydło i mówi: „30 zł? To niezły zarobek!”. Tylko że zanim ta kwota trafi na Twoje konto, musisz zapłacić za składniki, opakowania, prowizje sklepu, podatki, reklamy, opłaty za narzędzia, czasem nawet grafików czy programistów. A do tego jeszcze ZUS i księgowość. I nagle okazuje się, że z tej trzydziestki zostaje… pasja i determinacja…



Nie każdy dzień to spektakularny rozwój
W świecie biznesowym słyszysz, że musisz skalować, delegować, rozwijać się, tworzyć nowe oferty. A Ty czasem po prostu chcesz przetrwać dzień – wysłać paczki, odpisać na wiadomości, zrobić zdjęcie nowej partii mydła i może jeszcze znaleźć chwilę, by zjeść coś ciepłego. I wiesz co? To jest OK. Nie każdy miesiąc będzie rekordowy. Nie każdy dzień będzie kreatywny. Czasem największym sukcesem jest to, że mimo wszystko nadal działasz.
Pasja może czasem męczyć
Są dni, kiedy wszystko idzie jak po maśle – receptura w punkt, zapach idealny, a zdjęcia same się robią. Ale są też takie, kiedy nic nie wychodzi, wena gdzieś zniknęła, a mydło… no cóż, wygląda „charakternie”. I właśnie wtedy łatwo zapomnieć, że to normalne. Nie musisz zawsze mieć energii, pomysłów i zachwytu. Czasem wystarczy, że po prostu jesteś – konsekwentna, czuła dla siebie i nadal obecna w tym, co tworzysz.
Nagle słyszysz: „A Ty nadal robisz te mydła?”
Albo „Fajnie, że masz takie kreatywne hobby”.
W jednej chwili całe Twoje zaangażowanie, wiedza i godziny spędzone nad produktem kurczą się do „miłego zajęcia po godzinach”. Prawda jest taka, że prowadzenie marki handmade często nie jest traktowane poważnie – nie tylko przez urząd czy system, ale też przez tych, których masz najbliżej. I że to boli. Bo Ty budujesz coś z sercem, a świat czasem widzi tylko ładne zdjęcie na Instagramie. Dlatego prędzej czy później musisz zbudować własną definicję sukcesu. Taką, która nie zależy od tego, czy ktoś w końcu uzna Twoją pracę za „prawdziwą”.
Ile razy pomyślałaś: „Ona to robi lepiej”?
Więcej lajków. Piękniejsze zdjęcia. Fajniejsze etykiety. Wydaje się, że ogarnia wszystko – a Ty? Ty dziś nie zdążyłaś nawet odpisać na maila. Nie mówi się o tym głośno, ale porównywanie się w świecie handmade to codzienność. I niestety – bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że jesteś gorsza, bo nie robisz wszystkiego perfekcyjnie. A przecież jedyna osoba, z którą naprawdę warto się porównać, to Ty sama… sprzed miesiąca, sprzed roku, sprzed pierwszego mydła. Jeśli dziś wiesz choć jedną rzecz więcej – to znaczy, że jesteś dalej. Nawet jeśli na zewnątrz tego nie widać.
I jeszcze jedno, zanim wyjdziesz z tej strony…
Prowadzenie marki handmade to coś więcej niż produkty – to odwaga, by robić rzeczy po swojemu. Czasem jest trudno, czasem wątpliwości biorą górę, ale to nie znaczy, że sobie nie radzisz. To znaczy, że tworzysz coś prawdziwego. Każdy krok, nawet ten najmniejszy, ma znaczenie. Masz w sobie wszystko, czego potrzeba – pasję, serce i siłę. A ta droga, choć nie zawsze łatwa, naprawdę prowadzi w piękną stronę. Bo to Twoja droga. I warto nią iść.
Mam na imię Gosia i od kilku lat tworzę markę Mydlane Rewolucje. Pasjonuję się nie tylko kosmetykami naturalnymi, ich prostotą wykonania, ale również biznesem online. Na co dzień tworzę nowe receptury, piszę ebooki na domowe kosmetyki, upraszczam wszystko co się da do potęgi entej albo rozmyślam co by tu jeszcze zmienić do sklepie, aby umilić zakupy swoim Klientom. Zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym wyznaję zasadę „Duże zmiany zaczynają się od małych”.
Jeśli trafiłaś na ten wpis, to mogą Cię zainteresować również poniższe treści: