Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie – magia ulicznej sztuki i emocji
Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie to jedno z najbardziej widowiskowych wydarzeń w Polsce – i choć długo tylko o nim słyszałam, w tym roku zobaczyłam go na własne oczy. I dobrze. Bo to, co dzieje się w Lublinie pod koniec lipca, trudno uchwycić słowami. To nie jest zwykły festiwal – to czterodniowy spektakl bez sceny, gdzie ulice stają się teatrem, dachy zamieniają się w punkty równowagi, a sztuka dosłownie wisi w powietrzu. W tym wpisie pokażę Ci, jak wygląda Carnaval Sztukmistrzów z perspektywy widza: co mnie zaskoczyło, co zachwyciło, jakie momenty zapamiętałam najmocniej – i dlaczego moim zdaniem warto zaplanować wizytę w Lublinie właśnie wtedy.
Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie – co to za wydarzenie i czy warto je zobaczyć?
Nie jestem z tych, co śledzą kalendarze wydarzeń z wyprzedzeniem. Ale o tym festiwalu słyszałam już tyle razy, że w końcu postanowiłam sprawdzić: o co cały ten hałas?
Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie odbywa się co roku latem – zwykle pod koniec lipca. W 2025 roku trwał od 24 do 27 lipca i znów przyciągnął tłumy: artystów, turystów, mieszkańców. Jedni szukali emocji, inni szli za muzyką…
To festiwal sztuki ulicznej, teatru, akrobacji, żonglerki i cyrku. Ale nie takiego z namiotami – tylko z liną zawieszoną nad rynkiem i artystami balansującymi nad Twoją głową. Za darmo. W samym centrum miasta.



Spacerując pod liną – moje wrażenia z festiwalu
Tu nie trzeba sceny – wystarczy kawałek bruku, głośnik i publiczność gotowa do śmiechu.
Zatrzymałam się przy artyście, który zaczarował tłum z pomocą kilku prostych rekwizytów. Mówił, żartował, przyciągał spojrzenia – dzieci siedziały jak zaczarowane. Ludzie śmiali się razem, jakby znali się od lat.
Właśnie w tym momencie poczułam, czym Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie różni się od innych wydarzeń. Tu nie jesteś tylko widzem – stajesz się częścią spektaklu. A potem idziesz dalej, bo za rogiem czeka ktoś nowy. Klaun, tancerz, akrobata…
Krótką relację z festiwalu w postaci filmu obejrzysz TUTAJ.
Najpiękniejsze momenty – sztuka ulicy w centrum Lublina

Występ artystki z obręczą, którą widzisz na zdjęciu, był jednym z tych momentów, które zostają w pamięci na długo. Lekkie ruchy, precyzja, jakby tańczyła w powietrzu. Wokół tłum – cichy, zapatrzony, porwany przez ten jeden taniec.
Zatrzymałam się wtedy tylko na chwilę… a zostałam do końca. Coś mnie przyciągnęło – może ta energia, może spokój, jaki dawała jej pewność ruchu.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie wiesz, co zobaczysz za chwilę. Klaun na szczudłach? Teatr cieni? Ktoś, kto z pudełek zrobi scenę? To żywa, oddychająca sztuka – bez barier i z ogromnym sercem.
Co jeszcze zobaczyć w Lublinie podczas festiwalu?
A gdy emocje już lekko opadną – warto zejść z głównego szlaku i po prostu pospacerować. Lublin to miasto, które ma w sobie coś ciepłego. Stare mury, piękne okna, kolorowe drzwi, retro szyldy, klimatyczne zakamarki.
Na straganach wypatrzyłam lawendowe pluszaki, ręcznie malowane kubki i pachnące mydła – choć tworzę je na co dzień w ramach mojej marki Mydlane Rewolucje, nie mogłam się oprzeć, żeby podejść i powąchać. Jak widać mydlana ciekawość nie odpuszcza – nawet na wakacjach.
To miasto nadaje się idealnie na takie festiwale. Pełne życia, ale spokojne. Kolorowe, ale nie przytłaczające. Można się zachwycać – i odpoczywać jednocześnie. A potem wrócić do domu z drobiazgiem, który przypomina, że warto robić sobie takie małe przyjemności.



Małe uliczki, kawiarenki i wspomnienia z Krakowa
A jeśli myślisz, że to tylko chwilowa magia, to właśnie Lublin potrafi wywołać wspomnienia sprzed lat…
Chodząc po tych uliczkach, miałam wrażenie, że na chwilę wracam do czasów studenckich… do Krakowa. Klimat był zadziwiająco podobny. Te same małe kamienice, w których każde okno ma swoją historię. Kawiarenki, w których można zasiedzieć się godzinami. Pub w bramie, którego nie znajdziesz na mapie – ale jeśli tam trafisz, zapamiętasz na długo.



To nie było tylko zwiedzanie. To było przypomnienie. Tego, jak to jest mieć czas, nie spieszyć się, gubić się w bocznych uliczkach. I odnajdywać siebie gdzieś między brukiem a zapachem pieczywa z piekarni przy rogu.
Czy Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie zostanie ze mną na długo?
Tak. Zdecydowanie tak.
Nie dlatego, że wszystko było idealne – bo tłum czasem męczył, a pogoda miała humory. Ale właśnie dlatego, że czułam, że żyję. Patrzyłam w górę, podziwiając ludzi robiących rzeczy niemożliwe. I przypomniałam sobie, jak dobrze jest się po prostu… zachwycić.
Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie to była dla mnie przerwa od pracy oraz codzienności. Wróciłam z telefonem pełnym zdjęć oraz z głową pełną wrażeń. I choć na co dzień robię coś zupełnie innego – prowadzę markę, która uczy tworzenia prostych, naturalnych kosmetyków – to właśnie w tych chwilach, patrząc na artystę na linie, przypomniałam sobie, że odwaga i balans są potrzebne wszędzie. Nie tylko na scenie.
Jeśli trafiłaś na ten wpis, to mogą Cię zainteresować również poniższe treści:
No to teraz muszę pojechać do Lubina. Dziękuję Gosiu za inspirację.
🙂